High Street, główna ulica w centrum Oxfordu, mieszkam tuż po lewej ;)
Na uniwersytecie nie ma np. czegoś takiego jak BUW - na zdjęciu biblioteka Lincoln College w All Saints Church uważana za jedną z najpiękniejszych ;)
Pierwsze 2 tygodnie to zajęcia wprowadzające (pre-course sessions), sprawy organizacyjne (wybór przedmiotów, wprowadzenie do systemu oceniania itd.) oraz tzw. Fresher's Week czyli tydzień pierwszaków w moim College'u (Lincoln) i związane z tym imprezy. Plus oczywiście poznawanie Anglii i proza życia związana z przeprowadzką, a także - w moim przypadku - pozaprogramowy wypad do Paryża :P. Wszystkie te rzeczy postaram się później rozwinąć, o ile będę miał czas i będzie mi się chciało.
'Na wejście' napiszę jednak o najfajniejszym wydarzeniu drugiego tygodnia, czyli wyprawie na 'rowing' - słynne oxfordzkie wiosłowanie (w moim prostym świecie - 'poszedłem na łódki').
YO YO YO
Przy okazji: Natalia stwierdziła, że moje ubieranie szortów na legginsy jest dziwne. Nie sądzę :P
Z różnych powodów nie bardzo chciało mi się zwlec na 'taster rowing day' organizowany przez mój college. Na razie nie znam nikogo z Lincoln Boat Club, a trójka znajomych z mojego kierunku będąca w tym samym College'u nigdzie się nie wybierała. No ale hej, jestem na Oxfordzie, więc postanowiłem, że muszę spróbować jakiegoś snobistycznego sportu. (Następne w kolejce jest lacrosse.) Poza tym już nigdy w życiu mogę nie mieć okazji, żeby pobujać się łódkami wartymi więcej niż wszystkie moje wewnętrzne organy razem wzięte.
ES TO THE DŻI TO THE EJCZ REPRESENT
Cały kompleks 'łódkowy' znajduje się niedaleko słynnego College'u Christ Church, idzie się do niego bardzo malowniczą łąką Christ Church Meadow (jakieś 15 minut drogi od mojego mieszkania, czyli jak wszędzie w Oxfordzie). Rzeka, która przepływa przez Oxford to oczywiście Tamiza (tak naprawdę to sam tego nie wiedziałem, ale tak twierdzą wszyscy dookoła i wikipedia). Na obu brzegach rzeki znajdują się domki należące do poszczególnych college'ów (za mną po lewej na zdjęciu powyżej najbardziej nowoczesny, niedawno wyremontowany kompleks University College, domek należący do Lincoln college to ten, o którego barierkę się opieram). Wszystkich college'ów jest bodajże 37, także dzisiaj podczas 'dnia pokazowego' było naprawdę tłoczno - trenowali nowi(jak ja), ale także bardziej doświadczone załogi. Dookoła BBQ, ludzie ćwiczący na znajdujących się w domkach ergometrach, ciasta - no naprawdę atmosfera angielskiego pikniku :)
Trochę panoramy na Tamizę i wioślarzy ;)
Samo pływanie jest naprawdę fantastyczne - dookoła jest bardzo spokojnie i w ogóle nie czuć, że rzut beretem od brzegu rzeki znajduje się całkiem tłoczne centrum miasta. Ogólnie ok. 30-40 minutowy spływ był highlightem tygodnia i poważnie zastanawiam się, czy nie powiosłować sobie bardziej regularnie. Zniechęca mnie trochę godzina (5.30 - 6 rano) i nie wiem czy plan zajęć pozwoli mi na treningi. Myślę jednak, że przynajmniej spróbuję bo to jeden z niewielu sportów, który 'podszedł' mi od samego początku (tzn. nie jestem w nim kompletnym kaleką). Może to tylko ze względu na atmosferę Oxfordu, ale co tam ;) Osady spotykają się 2-5 razy w tygodniu w zależności od tego, w której się pływa (I osada - bardziej na poważnie, od II w dół - bardziej rekreacyjnie. Oczywiście docelowo zaliczam się do grupy rekreacyjnej).
Całe pływanie jest zorganizowane w system międzycollege'owych zawodów, którego w ogóle nie rozumiem (surprise, surprise). Jest też oczywiście słynny Oxford-Cambridge Boat Race, ale do niego jeszcze daleko ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz