niedziela, 29 grudnia 2013

Exam time!

Temat dzisiejszej notki jest niestety powodem, dla którego blog zaliczył ponadmiesięczny zjazd. Exams! Grudzień to na Oxfordzie (przynajmniej dla niektórych studentów graduate) czas egzaminów, w związku z czym przerwa od blogowania okazała się niezbędna. Ale  - SPOILER - przeżyłem i korzystając z tego, że Oxford wynagradza ciężką pracę sporą ilością wolnego (do 20 stycznia) wracam do pisania :)

Żeby napisać cokolwiek sensownego o egzaminach, muszę najpierw powiedzieć parę słów o tym, jak w ogóle wyglądają moje studia. Zorientowałem się właśnie, że przez cały semestr blogowania napisałem sporo o takich sprawach jak wiosła i pranie, a nic o samym studiowaniu. Cóż, priorytety.

Mój program i same zajęcia na pewno opiszę w kolejnych notkach, na razie - tytułem wprowadzenia:
Studiuję na kierunku MSc in Law and Finance. To roczny program magisterski, w zasadzie połączenie studiów MBA i MJur (czyli oxfordzkiego LLM-a). Przez cały rok mam 6 przedmiotów, z których niektóre trwają cały rok, a inne nie. Pierwsze dwa egzaminy - First Principles of Financial Economics (FPFE - ekonomia finansowa) i Finance I (finanse, wycena przedsiębiorstw) odbyły się w połowie grudnia (dwie kolejne sesje w marcu i czerwcu). 

Pierwsze zaskoczenie to na pewno termin. Egzaminy odybły się już po 8 tygodniach od rozpoczęcia studiów. Przykładowo - dla wielu ludzi zajęcia z FPFE były pierwszym kontaktem z ekonomią, a po niecałych dwóch miesiącach musieli napisać niełatwy egzamin. Krótko mówiąc - materiału jest dużo, a tempo raczej mordercze. No ale taki już urok rocznych studiów magisterskich - zwłaszcza programy zahaczające o biznes są na Oxfordzie raczej skondensowane i nastawione na systematyczną pracę, poddawaną częstej ocenie. 

Jakie wrażenia? Cóż, to działa. Gdy wstałem od biurka po egzaminie i rzuciłem okiem na arkusz, byłem naprawdę zaskoczony tym, jak dużo byłem w stanie napisać i jak dużo nauczyłem się przez te 8 tygodni. Pamiętam, że przed rozpoczęciem studiów zapytałem jednego z 'szefów' mojego programu, o to jaki jest jego cel. Odpowiedź - 'It's simple. Make you smarter'. Nic dodać, nic ująć.

Jak w ogóle wyglądają egzaminy? To zależy od przedmiotu. W przypadku finansów i FPFE miały one formę 'problem setów', czyli po prostu X zadań do rozwiązania. Część pytań była raczej jakościowa, 'koncepcyjna', a część ilościowa (use the math, Luke). Do tego, o ile egzamin z finansów stanowił 100% oceny z przedmiotu, to egzamin z FPFE tylko 40%. Pozostałe 60% to esej. Temat - (z grubsza) ekonomiczna analiza problemu HIV w krajach trzeciego świata. 

Ostatnie nocne przygotowania do egzaminu z finansów w budynku Said Business School. 

Co z poziomem trudności? Całościowo były to jedne z cięższych egzaminów, jakie w życiu zdawałem. Np. egzamin z FPFE był wg mnie bardzo trudny, a mam przecież licencjat z ekonomii.  Ale bez przesady - poziom trudności pytań był wysoki  - to na pewno, ale nie był z kosmosu - oba egzaminy po tych 8 tygodniach nauki były spokojnie do zdania. Różnica między tym, z czym zetknąłem się w Polsce, a Oxfordem leży  - moim zdaniem - nie tyle w trudności egzaminów, co w ich kulturze. Oba egzaminy sprawdziły bardzo, ale to bardzo dogłębnie to, czego nauczyłem się w trakcie poprzedzających ośmiu tygodni, a same pytania były problemowe - wymagały nie tylko wykucia materiału, ale także dostosowania tej wiedzy do nowych sytuacji - opracowania rozwiązania 'na miejscu'. 

Notaki z przygotowań do egzaminu z FPFE. (Wrzucam, bo chcę wyjść na inteligentnego.)

No i wreszcie - last but not least - sama otoczka. Egzaminy w Oxfordzie zdaje się w specjalnie wyznaczonym do tego budynku (Exam Schools), a powiadomienie o ich terminie dostaje się pocztą (szkoda, że nie sową). Swoją drogą, terminy moich egzaminów (ostatnie odbędą się w czerwcu 2014) poznałem w tym samym dniu, w którym dostałem się na Oxford (marzec 2013 - czyli ponad rok wcześniej). Miła odmiana w porównaniu z organizacją sesji w Polsce. 

Poza tym, na egzamin należy udać się w stroju sub fusc - takim samym, w jakim uczestniczyło się w immatrykulacji (czarny garnitur, biała koszula i mucha, mortar cap, gown). Nie można wejść na salę egzaminacyjną ani z niej wyjść bez pełnej gali. Do tego zgodnie z tradycją, studenci Oxfordu wkładali w klapę marynarki biały goździk zanurzony w czerwonym atramencie - kwiat czerwieniał do końca sesji. Ten zwyczaj jest dalej kultywowany - na pierwszy egzamin wypada mieć w klapie biały goździk, na kolejne - różowy, a na ostani - czerwony. 

Exhibit A - ekipa MLF po drugim z egzaminów wraz z różowymi goździkami.

Poza tym jest cała lista rzeczy, których nie można robić na egzaminie. Każdy student Oxfordu dostaje przed rozpoczęciem studiów Exam Regulations Handbook - na oko 1000-stronnicowe tomiszcze zawierające wszystkie regulacje egzaminacyjne. Koniec końców - na sali nie można nawet mrugnąć - uczelnia zatrudnia personel (Proctors) zajmujący się nadzorowaniem procesu egzaminacyjnego i dowolny wybryk kończy się ich interwencją.

Podobnie ma się sprawa ze wspomnianym wyżej esejem (i innymi pracami pisemnymi). Ścisły limit  
(w tym przypadku 1500 słów) i ścisły deadline (20 grudnia, temat był oficjalnie opublikowany ok. 2 tygodnie wcześniej). Eseju nie można oczywiście wysłać mailem  - poza wersją elektroniczną do Exam Schools należy zanieść zaadresowanaą do szefa egzaminatorów kopertę z dwiema twardymi kopiami eseju i podpisaną deklaracją autorstwa (cyrografem, w którym oświadcza się, że esej został napisany bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz). W zamian otrzymuje się zaświadczenie o złożeniu eseju przed terminem. 

To wszystko jest do bólu sformalizowane i czasem śmieszne, ale z drugiej strony - także wpływa na kulturę egzaminowania. W skrócie - egzamin jest wymagający, a sposób oceny taki sam dla wszystkich zdających. Do tego nie ma mowy o jakichkolwiek próbach oszustwa. Koniec końców  - ma to korzystny wpływ na postrzeganie dyplomu i samego uniwersytetu. 

Widzę, że wyszło strasznie poważnie, ale spokojnie - na pewno wrócę do tematów sportowo-obyczajowych. :) Dziękuję wszystkim czytającym, którzy o mnie nie zapomnieli i życzę Szczęśliwego Nowego Roku. Obiecuję pisać częściej. PS - przypominam, że termin rekrutacji na większość kierunków graduate na Oxfordzie upływa gdzieś w połowie stycznia. Dlatego wszyscy zainteresowani  - śpieszcie się!

3 komentarze: